Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

przyszłego historyka kultury polskiej nie uszedł żaden z rysów charakterystycznych XVIII stulecia, szczególniej zaś uwzględnił — jako wdzięczny materjał powieściopisarski — przesądy, boć ludzie wieku oświeconego wierzyli w absurda, a awanturnicy w rodzaju Cagliostra, Pinetti’ego i t. p. to jeszcze podsycali.
Cały zbiorek opowieści, który jako oddruk z «Przeglądu lwowskiego» ukazał się w roku 1873 w edycji książkowej p. t. «Opowiadania JMCi Pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardji koronnej A. D. 1760 — 1767», odznaczał się doskonałą, w najdrobniejszych szczegółach obmyślaną budową artystyczną; znikła w nim konwencja Dumasowska — a gdy w jednej z gawęd, mianowicie w «Zapatanie» pojawił się żywioł cudowności, to — jak zaznaczyła słusznie krytyka — «dotyczył on już nie intrygi, nie zewnętrznej powłoki, kaptującej przeciętny smak czytelnika, lecz wdrążył się w sam miąższ figur działających». Czy była to wewnętrzna wizyjność w rodzaju J. T. Hoffmana — nad tem możnaby dyskutować. Obok wykończonej budowy artystycznej ujawniło się w zbiorku pogłębienie psychologiczne; nie intryga, nie opis zewnętrzny cech i zalet, ale wejrzenie w dusze bohaterów,