Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/204

Ta strona została uwierzytelniona.

182

dze dowiedziałem się od nieszczęśliwego ojca, że gdy on z matką w nocy na chwilę zwłoki swej córki opuścili, Aksamicki, oddaliwszy pod jakimś pozorem niewiastę czuwającą przy katafalku, ciało uniósł z sobą...
Kazałem wszystkim ludziom, co byli na hauptwachu ruszyć za mną, Zawejdzie zaś wydałem ordynans, aby werbel bić kazał, a patrole konne i piesze na wszystkie strony rozesłał. W padłem natychmiast na myśl, że Aksamicki z ciałem zmarłej swej panny nie dokąd indziej, jak tylko do kwatery Zapatana mógł pobiec, zostawiając tedy strapionego starca pod opieką dwóch pocztowych, sam na koń się rzuciłem i z kilku ludźmi popędziłem wprost ku stryjskiemu przedmieściu, w stronę pałacu ks. Jabłonowskiego, za którym znajdował się ów stary opuszczony cekauz, wynajęty przez nieznajomego cudzoziemca.
Jakoż ledwie dopadłem kościółka OO. Misjonarzy, ujrzałem koło pałacu Jabłonowskich postać biednego Aksamickiego. Bieżał szybko, trzymając oburącz ciało swej narzeczonej... Księżyc nadzwyczaj jasno świecił, więc też mogłem go widzieć dobrze, choć zdaleka. Dziwny to był i straszny widok, i nie zapomnę go chyba do śmierci. Długa, biała sukienka, w którą ustrojono ciało biednej dzieweczki, spływała na ziemi i długim swym ruchem wlokła się za stopami Aksamickiego, welon ślubny powiewał na wietrze nocnym, włosy jej bujne i czarne także igrały z wiatrem lub spadały na białe, zastygłe liczka...
Aksamicki poza pałacem skręcił na lewo i po-