Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/223

Ta strona została uwierzytelniona.
201

ści, i wołać po swojemu, ale przeraźliwiej niż bywało:
— Arrabet! Zapatan!
I wzlatując z tym wrzaskiem z ziemi, rzucił się kruk ku oknu z wielkim impetem, szybę z brzękiem głośnym wysadził, i za oknem w ciemności przepadł... Wybiegliśmy z wyrostkiem na podwórze, ale nikogo nie widzieliśmy, a kruka ani śladu nie było. Tylko mój Pożar z wściekłem szczekaniem wyskoczył, chwilę ujadał, a nagle skomląc powrócił, drżąc cały i do nóg moich się tuląc...
Na tem się ta cała dziwna przygoda skończyła — i nikt z niej tajemnicy nie zdjął, choć domysłów i przeróżnych kombinacyj siła o niej było.