Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/227

Ta strona została uwierzytelniona.
205

...Wspominałem o tem już nieraz, jako stan żołnierski w tej Rzeczypospolitej naszej kondycją bywał mizerną i ciężką, a już najbardziej w autoramencie cudzoziemskim. Zaznałem tego zaraz w pierwszych latach mojej służby, na skórze własnej przykrości tych ustawnych doświadczając, a gdybym tak nie był wyszedł z twardej i surowej szkoły cudzoziemskiej, i gdybym nie sumieniem i żołnierskim respektem obowiązku wobec króla Jegomości zaciągniętego, ale chwilową fantazją i przykrą im presją zniechęconego serca się wodził, byłbym już dawno porzucił służbę wojskową, nie czekając, aż mi się z nią rozstać przyjdzie wśród żałosnych okoliczności, przy ciężkim a opłakanym upadku kraju...
Ale człek nauczył się połykać rozmaite gorzkości w młodych leciech, a kiedy już cierpliwości nie stawało, tedy szukał pociechy w tej myśli, że kiedy obcym służył lat tyle, a ani krwi, ani srogiego trudu nie szczędził, to i dla własnego kraju teraz niczego litować nie powinien. Do tego przyszło i to, że z racji tej mojej nieszczęśliwej młodości, która mi w obcym kraju i w obcych szeregach upłynęła, do niczego nie widziałem się być sposobnym, jeno do rycerskiego rzemiosła. Z części tej, co na mnie z fortuny rodzicielskiej przypadała, byłbym