Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/229

Ta strona została uwierzytelniona.
207

i poważał, naukę militarną w nim wysoce ceniąc, trzymały mnie dalej także i rozmaite nadzieje, że przecież raz sejm nad opatrzeniem i augmentacją sił regularnych pomyśli i tej mizerji a nieładowi przecież koniec położy. Chyliło się też ku temu zrazu szczęśliwie; posprowadzał król z zagranicy zdolnych generałów, jak np. pana Coccei, który w niemieckiem i angielskiem wojsku był dystyngowanym oficerem; pracował nad wydoskonaleniem wojska pan generał Komarzewski, myślał i sejm o tem, od marca 1767 traktament nam wyższy wyznaczając (tak, że porcja dragońska teraz już 450 złotych wynosiła) — ale po tym pierwszym rozpędzie na tem się skończyło, że nam regulament nowy spisano, a cyfry króla Jegomości na kapeluszach i czaprakach nosić kazano. I nie mogło się lepiej skończyć, bo ledwie o ameljorację armji troskać się zaczęto, a już przypadły one nieszczęsne rozruchy, bunty i konfederacje, za któremi też i zguba rychło nadeszła...
A co zaś najbardziej i najdłużej mnie gorszyło, to owa prawdziwa postać rzeczy w Polsce, tak bardzo różna od tej, jaką sobie imaginowałem, na obczyźnie jeszcze będąc. Pacholęciem prawie jeszcze kraj mój opuściwszy, a Polski długo nie znając prawie wcale, choć Polakiem byłem, w tęskności mojej ku rodzinne ziemi tak ją sobie miłą a wdzięczną, a zacną i błogosławioną wystawiałem, jak to powiadają: na trzy zbytki ją sobie w duszy i sercu cukrując, że kiedy nareszcie Bóg ujrzeć mi ją dał i służyć jej pozwolił, długo a długo z tą dyferencją między moją imaginacją a prawdą aktualną pogo-