Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/233

Ta strona została uwierzytelniona.
211

Chwytali się takowego handlu łotrzykowie niektórzy, a mnie samemu, kiedym miał tych opryszków w mnogości wielkiej pod moją strażą, dawał jeden taki nikczemny handlarz dusz po 500 lewów tureckich za sztukę, chcąc ich Turkom odprzedać z wielkim zyskiem, bo Bisurman zawsze głodny niewolnika. Kazałem za taką niecną propozycję, która moje sumienie katolickie i mój honor oficerski obraziła, aresztować owego haniebnego łotrzyka, trzymać go przez tydzień wraz z hajdamakami w kałauzie, a ich nędzną, opłakaną strawą karmić, a potem oćwiczyć porządnie a na cztery wiatry wypędzić. Smakujże, kanaljo, i ty zbójeckiego chleba, boś innego nie wart, skoro bliźnim twym szpetny handel czynić się nie wzdragasz!
Miałem tych pojmanych złoczyńców kilkaset we Lwowie pod strażą mojej chorągwi, a moi dragoni nigdy wstrętniejszej a trudniejszej służby pono nie pełnili, jak wonczas. A do tego przyszło jeszcze i to, że dawni panowie tych pojmanych chłopów reklamacje o nich czynili, jako iż z ich włości zbiegli, co znowu kłopotem było niemałym. Wkońcu rozsądniej jakoś tymi potępieńcami rozrządzono, po znaczniejszych miastach ich porozdzielawszy. Zażywano ich do robót rozmaitych, jak np. w fortecy kamienieckiej, a we Lwowie pan generał Korytowski przy budowie swej nowej kamienicy ich zatrudniał.
W tychże samych czasach, jak już wspominałem, zaczęto myśleć o naprawie wojska i lepszem jego ćwiczeniu, i był też plan taki, aby wszystko woj-