Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/238

Ta strona została uwierzytelniona.

216

— Jestem Ostrowiecki, chorąży pancernego znaku, nie widzisz tego Waszmość? — ozwał się młodzieniaszek, wskazując na burkę swoją bogato szamerowaną.
— Ja widzę tylko dużo złotych sznurów a pięknych burtów — odpowiadam — ale nie widzę felcechu, ani też sobie mam Waćpana za oficera, abym mu miał honory wojskowe okazywać. Każdy szlachcic szablę nosi, a jak mu stać, złotych sznurów nasadzi, ale nie racja stąd, aby mu na hauptwachu broń skwerować!
Trzeba zaś wiedzieć, że żołnierz, na straży stojący, tylko oficerom honor wojskowy oddawał, broń przed nimi skwerując, a za oficera tego miał tylko uważać, kto przy gifesie miał złoty temblak czyli felcech i szarfę przy pendencie. Takich zaś dystynkcyj zewnętrznych tylko oficerowie autoramentu cudzoziemskiego używali.
Słowa moje wprawiły młodego towarzysza jeszcze w większy ferwor, więc z alteracją mówi do mnie:
— Wiedzże Waćpan, mój ty panie rotmistrzu, że każdy dragon znać winien respekt przed towarzyszem, choćby się zwał kapitanem, o czem Waćpana, Mości autoramentowy, przekonam doskonale, skoro nad wami komendę wezmę!
— Wiedzże o tem, mój ty panie towarzyszu, — odpowiadam mu na to — że jeśli Waćpan natychmiast nie ustąpisz i swoją drogą nie pójdziesz, to nim jeszcze komendę odbierzesz, pod areszt cię wziąć każę.