Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/244

Ta strona została uwierzytelniona.

222

po was ani wyciągam, ani wam tego nie chwalę. Niech każdy dobrze na rozum weźmie, aby nie żałował tego; bądźcież wy stateczni, a baczcie na to, aby z krnąbrnej fantazji karjery nie utracić.
— Już my się rezolwowali — zawołali na to — już nam to wszystko za jedno stoi; niechaj padnie co padnie, a my przecie z tobą, Mości rotmistrzu!
W kilka dni potem otrzymałem ordynans od p. kasztelanica Ostrowieckiego, który po owem zajściu ze mną wyjechał był ze Lwowa, abym na dniu oznaczonym z moją chorągwią na lustracją się stawił. Ordynans ten datowany był ze wsi, gdzie ten nowy pan komendant przebywał sobie spokojnie, aż się komputowcy z rozmaitych kantonów powoli do Lwowa pościągają. Skorom ten ordynans otrzymał, zaraz napisałem prośbę o abszyt, folgując w tem rozżalonemu sercu i obrażonej ambicji mojej. Prośby tej jednakowoż nie wysłałem zaraz, umyślnie sobie czas zostawując do dalszej jeszcze deliberacji, bo tak ważnej imprezy dokonywać nie chciałem bez gruntownego namysłu. Dałem wiadomość o otrzymanym ordynansie moim oficerom, a ci go tak samo krzywo przyjęli, jak i ja, albowiem zaraz nazajutrz wszyscy stawili się u mnie, i każdy z nich prośbę o abszyt na ręce moje złożył.
Chciałem zaraz wszystkie te papiery złożyć panu generałowi Korytowskiemu, aby je do wojskowej komisji, albo do króla Jegomości posłał, ale go nie było we Lwowie, bo właśnie na dni kilka był wyjechał. Tak tedy volens nolens wstrzymać się musiałem z tym ostatecznym krokiem, bo chociaż