Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/249

Ta strona została uwierzytelniona.
227

cernego znaku zaledwie reminiscencja pozostała, tak że ledwo cztery pancerne chorągwie w całej Polsce istniały, i ani z srogiego rynsztunku, ani z sarmackiej dzielności nic im prawie nie zostało — ale przecież pan kasztelanic z swymi towarzyszy pokaźnie i dzielnie się oku prezentował.
Siedział p. kasztelanic na koniu pysznym krwi tureckiej, a rząd na tym koniu był dziwnie bogaty a kunsztowny. Już to prawie po raz ostatni widziałem w Polsce takowy przepych, za oczy chwytający, i takowy splendor magnacko-rycerski, bo już były powychodziły z mody zbytki i fantazje staropolskie, a natomiast wszystko z cudzoziemska na modelusz francuski lub niemiecki w zwyczaj u bogatej szlachty wchodziło. Rząd na koniu p. kasztelanica był suto srebrem i drogiemi kamieniami nasadzany; egretka świeciła jasnym blaskiem złota i klejnotów; czepiec z tkaniny był srebrno-złotej; buńczuk nad uchem i kita z strusich piór nad łbem końskim siedziały w szczerozłotej gałce, a z pod kulbaki spływał pyszny czaprak z dywdyku tureckiego, cały drogim haftem natkany. Patrząc na takowy luksus wielki, a do mizerji wojska polskiego go przyrównując, pomyślałem sobie, jakby to za one bogactwa a bezrmierną kosztowność całą chorągiew dragońską wysztyftować i w moderunki zaopatrzyć można, z czegoby więcej pewnie było korzyści niż z takowej świetności, nieprzystojnej młodemu człowiekowi, co ledwo rangę chorążego w znaku pancernym trzymał. Owo pan komendant kapie od złota a szmaragdów, rubinów i turkusów, a jego wojsko, dragonję moją