Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/251

Ta strona została uwierzytelniona.
229

jechałem, salutując go według regulamentu. Złożywszy mu ustnie regestr chorągwi, i zameldowawszy jej aktualny stan, czego pan kasztelanic z wielką powagą słuchał, chciałem już kazać oficerom, aby wystąpili przed front dla prezentacji, kiedy nagle nadjechał konno adjutant p. generała Korytowskiego z ordynansem, że p. generał sam na lustracją przybywa, mając całej partji rozkazy najnowsze hetmana i komisji wojskowej do obwieszczenia, i że z tej przyczyny prosi, aby z całą lustracją na niego czekano.
Skrzywił się trochę p. kasztelanic, ale ordynans przyjął, we froncie jednak z nami nie stanął, ale z towarzyszami jakoby szpicę na przodzie formował. Za chwilkę pojawił się pan generał Korytowski, na koniu i w paradnym mundurze cudzoziemskiego autoramentu, to jest w ponsowym kolecie z złotemi szlifami, z wielką szarfą złocistą, i przy szpadzie z złotym gifesem. Ujrzawszy, że p. kasztelanic z swoimi na przodzie stoi szyk psując, zaraz mu we front ustąpić kazał, wysyłając go na lewe skrzydło, tam gdzie stał poczt pancerny. Następnie przejechał front cały, a stanąwszy na środku przed całą partją, zakomederował:
— Oficerowie i oberoficerowie — wystąp!
Zaraz też na tę komendę cała oficerja partji wystąpiła, na trzy kroki przed panem generałem się zatrzymując, a i pan kasztelanic podjechać także raczył wraz z towarzyszami, którzy za rangę oficerską się liczyli. Wtedy p. generał wydobył ordynans komisji wojskowej i głośno go odczytał. Owo wystawcie sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy