Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/254

Ta strona została uwierzytelniona.

232

cją, bo zaszła okoliczność szczególna, a jak to widzę, Waszmościom niemiła. Na drugi raz przypomnę animadwersją artykułów wojskowych, a nie wiem kto na tem źle wyjdzie. Wiem ja, w kogo to wasze swawolne nawoływanie godzi; krzywiście temu, żem wziął komendę nad wami, i że wam oficer autoramentu cudzoziemskiego przewodzić będzie. A ja myślę, że to za jedno stoi, czy kto wedle polskiego, czy wedle niemieckiego autoramentu krew i życie da za Rzeczpospolitą, na co podobno niedługo czekać będziem, bo zewsząd o niespokojnościach dochodzą nas wieści. Już wam do posłuszeństwa wystarczyć był powinien sam rygor wojskowy, a karność owa, co obok mężnego serca najwdzięczniejszą cnotą jest żołnierza — ale jeśli tego nie dość, toż zważcie, że jeśli się za najszlachetniejszego żołnierza w tej Rzeczypospolitej macie, to szlachetności takowej dowód wam bardzo przystoi. Owo przypominam Waszmościom, żem ja przed chwilą, w waszych oczach, kiedy jeszcze JPan Ostrowiecki komendantem być miał, jemu posłuch a respekt żołnierski oddał, przeciw woli władzy się nie buntując. Takowy z siebie przykład dawszy subordynacji, i po was jej słusznie wyciągam! A to ostatnie moje słowo!
Czy to determinacja moja spokojna a silna to sprawiła, czy też wstyd, że się nieszlachetnie ze mną obeszli, czy też wkońcu i owa okoliczność, że za tą moją oracją stało stu dragonów, którzyby na moją komendę byli roznieśli na szablach pp. Towarzyszy wraz z ich pocztem i ułanami p. kasztelanica — dość, że nikt się żadnem nieprzystojnem słowem,