Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/256

Ta strona została uwierzytelniona.

234

a w obecności tak żołnierstwa pospolitej konduity, jak i nas szlachty, skrzywdziłeś Waćpan honor JPana chorążego. Takowej obelgi nie mogąc przenieść bez kawalerskiej a krwawej satysfakcji, JPan chorąży honor swój naruszony w nasze ręce powierzył, a my też jego imieniem z kartelem do Waćpana przybyli.
— Nic więcej? — pytam się spokojnie, wysłuchawszy tej przemowy.
— Owszem, jest coś więcej — rzecze teraz drugi Towarzysz, JPan Sobolewski — mamy oświadczyć Waćpanu, że jeśli my w wyzwaniu Waćpana przyznajemy JPanu Ostrowieckiemu pierwszeństwo, to z tego nie wypływa, abyśmy nie salwowali sobie także praw i pretensyj naszych własnych wobec Waćpana, Mości kapitanie!
Ja znowu pytam spokojnie:
— Nic nadto?
— Na teraz nam dosyć — odpowiada z uśmiechem JPan Dzierżek — później może coś jeszcze dołożym...
Choć mi przygryzł, udałem, że nie rozumiem, wziąłem kartel p. kasztelanica, wyzywający mnie na rękę, i rzekłem:
— Idźcież sobie Waszmoście do JPana Ostrowieckiego i powiedzcie mu, żeście swoją misję sprawili, i że dam mu słyszeć o sobie do trzech dni najdalej.
Owoż miałem kontynuacją tej przykrej historji. Rozgniewało mnie to do żywego i zawołałem sam do siebie: