Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/264

Ta strona została uwierzytelniona.

242

wszystkich do nogi wyrąbali, to jemu nie pomożecie, albowiem macie wiedzieć, żem przy nim dwóch dragonów postawił z rozkazem, aby go zaraz rozstrzelali, skoro na odwach wtargniecie! Ale nim to nastąpi, niejeden z was głowę tu zgubi. Wzywam, ustąpcie, albo strzelać każę!
Znowu krzyk straszliwy wzniósł się z tej kupy, a ja pocichu dałem dragonom moim rozkaz, aby pierwszy raz na wiatr strzelili, bom krwi nierozważnie rozlewać nie chciał.
— Roznieść ich! wyrąbać! — poczęli wołać gwałtownicy i nuż ruszą naprzód szablami wywijając.
— Cel! pal! — zawołałem, i w tej chwili dragoni moi dali salwę.
Rozległ się huk, kule świsnęły ponad głowami ekscesantów, a w tejże chwili cała kupa rozsypała się w wielkim strachu, uciekając coprędzej na wszystkie strony. Tak się to rycerstwo na sam dym rozbiegło w popłochu, że ledwie że czterdziestu placu dotrzymało, a i tych panowie Towarzysze z ciężką biedą od retyrady wstrzymali, dodając im serca i animuszu. Nim się jednak jeszcze dym rozszedł od strzału, już dragoni moi wypadli do ataku z bagnetami, a z takim szparkim impetem, że owi śmiałkowie, co jeszcze nie uciekli, ani chwili nie dostali, salwując się coprędzej do kamienic. Poszturkali niektórych dobrze dragoni, a trzech dopadli i zaraz w areszt wzięli.
Tak się zakończył ów ekces w sromotny sposób dla niesfornych gwałtowników, a dla mnie z nie-