Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/271

Ta strona została uwierzytelniona.
249

— Gotuj się Waćpan stante pede!
P. kasztelanic, który dobę już drugą w kordegardzie przesiedziawszy, trochę się umitygował i skruszał, pyta Zawejdy, dokąd ma się gotować? Zawejda na to, jeszcze srożej marsa nastroiwszy, przeraźliwem go spojrzeniem od stóp do głowy zmierzył, a zamiast odpowiedzieć, rozkazał dragonom, aby z karabinów stare ładunki wykręcili. Gdy się to stało, Zawejda straszliwym głosem komenderować począł, aby nabili świeżo i ostro. Następnie tak się ozwał:
— Dragon, daj posłuch! Pod moją komendą tego oto delinkwenta poprowadzicie tam, gdzie ukażę, a to pod takim rygorem: że gdyby owo delinkwent ten, którego tu widzicie po drodze najmniejszy znak dał, że uciekać myśli, zaraz mu w łeb palniesz każdy. Co gdy nie uczynisz, każdy bez pardonu rozstrzelany będziesz! Dragon każdy, czy rozumiał?
— Rozumiał — odrzekli żołnierze.
Wtedy Zawejda zwrócił się do kasztelanica i zapytał głosem trybunalskim:
— Widziałeś Waćpan?
— Widziałem.
— Słyszałeś Waćpan?
— Słyszałem.
— Gotujże się Waćpan do marszu.
Po tych słowach Zawejda okrutnie dużą chustę wydobył i nietylko oczy, ale całą głowę kasztelanica obwinął, mało go nie udusiwszy.