Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/52

Ta strona została uwierzytelniona.

z żołdu żyję, a ten złoty bandolet i te kordonki oficerskie, to Bóg widzi, i cała fortuna moja i cała przyszłość. Serce radeby niejedno, ale służba służbą, a w regulamentach o sercu niema mowy... Mów tedy Waćpan za wolą Bożą; będę mógł, to zrobię, a jak odmówię, to mi wierzaj, że to nie z braku ludzkości, ale z musu czynię
Rotnicki wysłuchał słów moich, nie odwracając odemnie oka i nie wypuszczając mojej ręki z dłoni, a naraz tak się odezwał:
— Panie oficerze, powiedz mi Waćpan, czy kochasz lub kochałeś kiedy?... Ale nie mówię tu ani o ojcu, ani o matce, ani o rodzeństwie, bo o takie wrodzone ludzkiej naturze afekta pytać się nie potrzeba...
Tak mnie tem pytaniem z obcesa zagadnął, żem nie wiedział, co mam odpowiedzieć, i patrzyłem na Rotnickiego w milczeniu, jakbym słów jego nie rozumiał. On zaś tymczasem tak dalej mówił:
— Jeżeli Waćpan kiedy czułeś, co to jest miłość prawdziwa, serdeczna, do kobiety, którą ci jakoby Bóg przysądził; jak ci to ona całą duszę opanuje i całem sercem zawładnie, że już nic droższego nie masz na ziemi, nad ową jedną dziewczynę — jeżeliś Waćpan tego doświadczył kiedy, to się ośmielę z mą prośbą, a jeśli nie, to mi wybacz, ale już milczeć wolę, niż darmo mówić, bo mnie chyba nie pożałujesz i nie zrozumiesz nigdy...
Skończywszy tę swoją mowę, a wiedzieć trzeba, że tę rzecz o miłości wywiódł tak pięknie i czule, iż mi tego ani powtórzyć choćby w zbliżeniu —