Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

i czy daleko jestem od granic polskich. A musisz wiedzieć, że ta biedna panienka moja mieszka dwie mile tylko od granicy śląskiej, we włości swoich rodziców, która się zwie Zadębie. Owoż słuchaj mnie, panie oficerze, czy wiesz skąd mi przywiozłeś księdza?
Popatrzyłem się z zadziwieniem na Rotnickiego.
— Oto z Zadębia to był proboszcz, z tej samej wsi, gdzie najmilsza moja dzieweczka przebywa! Pytałem go się, co słychać tam we dworze, a on mi odpowiedział, jako mnie tam czekają od dawna, i jako panna moja od tęsknoty marnieje, gorzko się frasując mojem opóźnieniem. Próżno mnie czekać będzie, nieboga, próżno będzie rączki łamać, jedyna, sercem umiłowana moja panienka! Ani ona przeczuwa, nieszczęsna, co mi tu wola Boża sądzi!
Słowa te mówił Rotnicki z taką żałością i z takim afektem gorącym, że mi się serce padało od litości. Chciałem go pocieszyć, ale nie umiałem, bom nigdy niewymowny, kiedy mi coś w sercu przebiera.
Jeszczem nie skończył moich słów, któremi mu otuchy dodać chciałem, gdy on naraz tak do mnie z impetem zawoła:
— Panie oficerze! Ja się z nią muszę widzieć, nim mnie tu zastrzelicie!
Na takie dictum gwałtowne stanąłem jak skamieniały. Co począć i jak tu odpowiedzieć biednemu szaleńcowi? Milczę tedy, jak niemy, a on chwyta mię za ramię i woła: