Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/77

Ta strona została uwierzytelniona.

macie; jeśli mnie łaska wasza cząstką jaką fortunki opatrzyć chciała, to się jej zrzekam i na augmentację Haninej oprawy przeznaczam. Mam moje małe porządki żołnierskie, trochę też i talarów znajdzie się w ładownicy, co się tam uciułało z żołdu; umiem przestać na małem, bom się tego miał czas przyuczyć, a oficerską rangę wykołatam już sobie jakoś. Dajcież wy mi tylko błogosławieństwo wasze, a będę dobrze opatrzony...
Certowali się ze mną o to długo: i ojciec i matka i brat Andrzej, doradzając, abym już żołnierkę moją zawiesił na kołku, jako to teraz w Polsce chleb niewdzięczny, i jako dobrego wakansu nie znajdę.
— Części twojej w tem, czem nas Bóg obdarzył — mówił ojciec — ty się nie odrzekaj, boś nam żadnym ciężarem nie jest, a jeno to sobie weźmiesz, co ci się jako krwi naszej po ludzkiem i Bożem prawie należy. Wy sobie z Andrzejem siedźcie na Zadębiu, nam starym opatrzenie dożywotnie obmyślawszy. Połowa Zadębia twoja, a połowa Andrzeja; Hania niczego już nie potrzebuje, bo oprawę już dostała, jako na szlacheckie dziecko wedle uczciwości stanu przystoi; a Rotnicki nie brał jej dla fortuny, bo jest bogaty i sto razyby nas kupił, a jeszcze dworno żyć z czegoby mu zostało.
— Kiedy już koniecznie sługiwać chcesz dalej w rycerskiem rzemiośle — ozwał się brat Andrzej — to podjeżdżaj pod chorągiew pancerną. Tyle grosza znajdzie się w domu, abyś się wkupił w towarzystwo i stawił na rejestr, czego żądać będą. W cho-