Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/90

Ta strona została uwierzytelniona.

dukatów, jakby orzechów. A z mniejszemi rangami przy zachowaniu proporcji takoż nie inaczej. Ja sam stargowałem przed dwoma laty dla jednego z mych znajomych podpułkownikowstwo za 42.000 zł. i to w trzecim pułku Buławy Polnej, a teraz za nędzne rotmistrzowstwo trzeba stawić 30.000. Bądź więc na to wyperswadowanym, a patrz jeszcze, by cię nie oszukano, bobyś ty sobie łatwiej braciszku dał radę na jarmarku końskim, niż na tym targu złotych bandoletów...
— Powiedzże mi, kapitanie, — rzekłem do Deibla — jak się tu dowiedzieć o jakim stopniu rotmistrzowskim, co jest do sprzedania, bobym już kupił sobie szwadron? Dzięki Bogu stać mię na to.
— Jest tu — rzecze na to p. Deibel — faktor wojskowy, czyli jako się sam zwie «rotmajster i agent militarny wszelkich najjaśniejszych dworów europejskich». Nazywa się Borawka, a jakim on tam jest rotmajstrem, to ja już tego nie wiem, podobno tego mocarstwa na mapie nie znaleźć, do którego armji onby należał. Ale to pewna, że bez niego rady sobie nie dasz, chyba, żebyś czekał na jaką szczęśliwą okazje, a na to spuszczać się trudno. Bądźże ty tylko na ostrożności, kiedy z tym Borawką traktować będziesz, bo to szachraj jest i niecnota, lis szczwany, i niejednego już wywiódł w pole.
Ledwie tych słów domówił, gdy nagle wpadł do winiarni człeczek małego wzrostu, mizerny, z dużą, bundziucznie w górę zadartą czupryną ryżej barwy, z nosem dużym i oparzystym. Ubrany był w żółty, wytarty kontusik, a przepasał się okrutną szablą,