Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

ustroił firankami, wstążkami, kwiatami, że już i złocić go nie było potrzeba? Albo to nic nie miało znaczyć, że stary Kłymaszko padł zaraz przed obrazem jak długi, i bił czołem pokłony, jak przed „płaszczennicą“, Kłymaszko, co ma łaskę u Boga, bo tyle cerkwi na chwałę Jego zbudował? Mówili, że to nie rzetelna Matka Boska, a teraz widzą, czyja prawda! Sama Matka Boska stwierdziła, że to jej obraz, ikon święty i rzetelny, bo objawił się w takiej samej postaci u zwłok malarza, co ją tak wymalował, jakby ją widział. A musiał widzieć, skoro zaraz umarł, bo to nie może być, aby człowiek, co doznał takiej łaski, chodził dalej po mizernej ziemi; dla niego już było gotowe miejsce w Królestwie Niebieskiem. Ot, co narobili, i co teraz będzie?
Urlopnik Pyłypko, który usiadłszy na kobylicy, słuchał z uśmiechem wielkiej moralnej przewagi wszystkich tych uwag i narzekań, wyjął z ust fajkę porcelanową z portretem generała Radeckiego i z ogromnym kutasem i rzekł:
— Co będzie? Oj, jacyż wy „durni“ chłopi, jacyż wy „durni“! To będzie, że Terszowiacy będą mieli cudowny obraz i że będą się garnąć do nich ludzie aż z pod Węgier i z Mazurów, a co roku będą mieli dwa wielkie odpusty, jak na Kalwaryi Pacławskiej! Ksiądz Tarczanin wiedział, co robił, za-