kapitan ostry. Przestraszyła się Nasta bardzo — płakała dotąd tylko po Wasylku, teraz nagle przychodziła do przekonania, że jej tu na ziemi myśleć trzeba o doli dziecka, co służy w „wojsku niebieskiem“. A musi mieć swoją dolę, skoro służy: złą albo dobrą; a kiedy zła, czy nie możnaby jej naprawić? a kiedy dobra, czyby też jeszcze lepszą być nie mogła?
Macierzyńska troska szła do nieba za dzieckiem, które już na świecie troski nie potrzebowało. Chciała się Nasta wrócić do Staregomiasta i wypytać dobrze księdza Dzikowskiego o tem wojsku anielskiem i o jego dziewięciu chórach; on musi to dobrze wiedzieć, on wie nawet może, w którym chórze, jakby w batalionie, przebywa jej Wasylko. Ale nie śmiała biedna; gdzież takiej babie wchodzić w rozmowę z księdzem, i to łacińskim — a i spieszyć się trzeba było koniecznie, aby nie spóźnić się z pocztą do Spasa do pana verwaltera, który pewnie już zły czeka na gazety. Bo trzeba wiedzieć, że Nasta biegała codzień ze Spasa na pocztę dobrą milę drogi i przynosiła listy dla zarządu Kamery, dla żydów po karczmach, dla mieszkańców wiosek, które same nie posyłały na pocztę, a latem i dla gości żętycznych. Dlatego też Nastę znano w całej okolicy pod mianem
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.