pocztarki, dopóki późniejsze wypadki nie dały jej innej nazwy, streszczającej całą duszę zarobnicy, a to nazwy „fundatorki“.
Nasta była już od lat dziesięciu wdową i od tyluż lat była pocztarką. Przedtem mąż jej spełniał tę czynność, którą łączył z obowiązkiem stróża przy urzędzie kameralnym spaskim. Nasta późno wyszła za mąż, a jakoś we dwa lata po przyjściu na świat Wasylka, mąż ją odumarł, nie zostawiając nic prócz starej, napół rozwalonej chałupy z przegniłą strzechą słomianą na końcu wsi nad potokiem, dwie wierzby odarte, starą gruszę, która już rodzić przestała, i szmat ogrodu, który nic rodzić nie chciał, bo był pokładem piasku i żwiru. To było całe dziedzictwo Nasty. Po śmierci męża pan „verwalter“ pozwolił wspaniałomyślnie, aby Nasta biegała codziennie na pocztę o przeszło całą milę oddaloną, za co pobierała dwa złote na miesiąc, a jak obliczyła Nasta według zwyczajnego między ludem tamtejszym monetarnego archaizmu, całe trzy „dudki“ na dzień. Na pocztę wychodziła z domu o świcie, a odbywszy tam i napowrót czterogodzinną drogę, miała zawsze całą połowę dnia na zarobek. Latem było dobrze; wychodziła z domu z pierwszym rumieńcem jutrzenki a wracała dobrze przed południem;
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.