Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

przestanie być „tam sierotą“. Rzecz jasna, nie ma co mówić, jak umrze; ale nim umrze? a co wiedzieć, kiedy Pan Bóg śmierć zeszle?
Stary Onufryj, furman z Ławrowskiego monasteru, posiwiał na służbie u bogobojnych Czerńców, on jej poradzi pewnie, myślała; i za pierwszym razem, kiedy jechał do lasu, próbowała rozgadać się z nim o Wasylku, ale Onufryj popatrzył tylko na babę a potem na jej skórzaną torbę z listami, wyciągnął bardzo powoli fajkę z ust, wielki palec sztorcem nastawił ku górze i rzekł z filozoficzną powagą: Ba, koby to buła poczta do nebes![1] Potem kontent bardzo z siebie, zatkał usta cybuszkiem jak korkiem i zacisnął jeszcze wargi, jakby na znak, że już dosyć powiedział i że więcej nie powie.

— Ba, gdyby to była poczta do nieba! — powtórzyła Nasta — Ale kiedy niema! A czemu niema? — myślała dalej, krocząc czerwonemi stopami po gościńcu. Jak niema, to przecież to bardzo źle, że niema; między żywymi jest poczta, choć się nie rozłączają na zawsze i prędzej lub później widzieć się z sobą mogą, a między matką a dzieckiem, co na zawsze poszło, poczty niema!

  1. Ba, gdyby to była poczta do niebios!