Może będzie kazanie, może ks. Tarczanin będzie coś mówić o Cherubinach, tak jak ksiądz wikary Dzikowski w Staremmieście. Ale jegomość nie mówił nic o wojskach niebieskich. Mówił o modlitwie i jej potędze, mówił, że modlitwa jest ucieczką strapionych, lekiem dusz cierpiących, że modlitwa niebiosa przebija i że jest „pocztą do nieba“.
Nasta, która pierwszej części kazania nie rozumiała, ale według zwyczajnych reguł przyzwoitości biła się bez przerwy całą siłą w piersi, wydając równocześnie ciężkie westchnienia, bo tak wszyscy ludzie robili i bo bez tego kazanie bezskuteczne jest dla duszy, dopiero na owe ostatnie słowa kazania ocknęła się z nabożnego osłupienia. Wytężyła słuch ile mogła, przestała bić się w piersi i patrzyła w księdza z szeroko otwartemi ustami. A więc jest poczta do nieba! A więc miała racyę, rozumując, żeby to wielka była niesprawiedliwość, gdyby była Onufrego prawda, że poczty niema do nieba! Tylko że ona biedna modlić się nie umiała; ledwie pacierz odmówić mogła i to nie cały, bo Wiruju[1] już jej nie dopisywało. A zresztą w tej jedynej modlitwie, którą umiała, nie było ani
- ↑ Credo.