co jej jeszcze strażnicy nie zasypali, i to cała jej omasta. A choćby na ten przykład Nakoneczna jeszcze stokroć była nieszczęśliwsza, to jak da Nakonecznej, to będzie dla Nakonecznej, a nie dla Wasylka, a ona chce tylko dla Wasylka. Msza dobra jest ale krótka; ot chwila nieduża, i już jegomość wraca od ołtarza. Mało a drogo. A ona chce koniecznie wymyśleć coś takiego, coby się zawsze modliło za Wasylka i dla Wasylka.
Kunikowej ze Strzelbic, wielkej bogaczce, bo ma gruntu morgów cały sorok[1], nie chowały się dzieci, a Kunikowa wymurowała kaplicę z Matką Boską, i syn jej rośnie zdrów jak dąbczak. I wszystko jej teraz udać się musi, Kunikowej, bo „fundatorka“. To słowo „fundatorka“, zasłyszane od strzelbickiego djaka, przejęło Nastę uczuciem jakiejś niewypowiedzianej admiracyi i zazdrosnego uniesienia. I ona musi być fundatorką dla Wasylka. Kaplicy nie wymuruje, to daremna, ale fundować będzie figurę. Taka figura to jest właśnie to „coś“, co zawsze modlić się będzie, bez ustanku, dniem i nocą, bo to jest kamienna modlitwa. A jeszcze każdy, kto ją mija, odda pokłon i przeżegna się i westchnie do Pana Boga,
- ↑ Czterdzieści.