Archanioł Michał z dużemi skrzydłami, z pochyloną głową, patrzący flegmatycznie w paszczę powalonego smoka. Miał hełm z szumnemi piórami, ubrany był w pancerz rzymski i rozkroczył szeroko nogi, widocznie, aby zrobić miejsce dla szatana, któremu zwarycz[1] starosolski Dykij co wiosnę lakierował język na czerwono, tak, jak znowu kowal Lewandowski przybił wodzowi anielskich zastępów ogromne zębate ostrogi ex voto i własnego wyrobu.
Z tych wszystkich figur najlepiej się podobał i najwięcej przemówił do imaginacyi Nasty Archanioł, bo też stał najbardziej w związku z tem, co słyszała na kazaniu ks. Dzikowskiego. To właśnie to, czego chciała. Jakby to było pięknie, gdyby taki skrzydlaty Archanioł stanął z kamienia pod górą Horkawiecką tuż przy gościńcu, w tem samem miejscu, za tą samą kupką żwiru, z po za której bywało zawsze wychylało się najpierw duże biczysko, potem szerokie krysy słomianego kapelusza, a w końcu ciekawe oczy Wasylka!
Nie było co dalej myśleć; św. Michał zwyciężył na konkursie. Tylko gdzie dostać takiego archanioła i co też kosztować będzie? Nie widziała
- ↑ Zwarycz — robotnik przy warzelniach soli.