nigdy, aby coś podobnego ktoś robił w okolicy, ani na żadnym jarmarku nie uważała, aby był taki św. Michał na sprzedaż: były obrazki świętych, krzyżyki, medale, kropielnice z wiórów stolarskich, świece ołtarzowe, ale takiego kamiennego anioła, wielkości całego chłopa, nie spotkała nigdzie.
Na szczęście zaszła w Busowiskach bardzo ważna okoliczność, która ułatwiła Naście informacyę.
Mówiliśmy już, że w Busowiskach nie było cerkwi; dawniejsza stara, do której dojeżdżał co niedziela ksiądz terszowski, spaliła się przed kilku laty, o nowej długo nikt nie myślał. Ale jakoś zeszłego roku, około wiosny, wójt wróciwszy z kancelaryi spaskiej, zakomunikował przysiężnym, że pan „verwalter“ coś wspominał, że gromada musi wystawić nową cerkiew, i żeby to sobie wzięła na rozum. Gromada wzięła na rozum, a pierwszy skutek był taki, że chciano obić wójta, dlaczego odrazu nie powiedział, że gromada się tego „nie przyjmuje“, bo będzie zdzierka i z grosza i z roboty. Gromada biedna, a Boga i księdza, kto chce, znajdzie w Terszowie i w Topolnicy i w Strzyłkach.
Ale nim się uśmierzyło jeszcze pierwsze zaniepokojenie, przyjechał nagle ni ztąd ni zowąd sam
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.