Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

głośniej, niż miał zwyczaj, i jeszcze częściej sem, sem, rzucał między słowa, niż przy innych mniej ważnych okazyach. Co ksiądz tu mluwil, to on sem zupełnie podpisuje i to już tak podpisano i zapieczętowano jest, że gromada budować będzie cerkiew; wszystko mu jedno, czy chce czy nie chce; on sem tu przyjechał, aby oznajmić gromadzie, że Najjaśniejszy Cesarz-Kollator pozwolił wydać z lasów kameralnych materyał, a gromada ma dać majstrów i robotę, i aby sem zaraz wybrała komitet cerkiewny i zabrała się do dzieła.
Nie było rady: sprawa „podpisana i zapieczętowana“; i p. Krzepela nastaje, i Władyka nastaje, i ksiądz dziekan nastaje, i — co ułatwiało bardzo przymusową decyzyę — materyał z lasów cesarskich będzie; hodi, będziemy budowali!
Niemieckie przysłowie ma wielką racyę, utrzymując, że z konieczności wyrabia się cnota; stwierdziło się to na gromadzie busowiskiej. Za kilka dni po wyklarowaniu się pierwszej konfuzyi, gromada zaczęła być dumną z wielkiej decyzyi, tak, jakby ona wyszła wyłącznie z jej własnego natchnienia i dobrowolnej ofiarności. Sprawa budowy stała się rzeczą publiczną i kwestyą honoru całych Busowisk. Znaleźli się nawet ludzie z tak wygórowaną ambicyą, że objawiali życze-