Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

wspaniałych. Najliczniejszego kontyngensu dostarczali wprawdzie żydzi lwowscy, ale zbierało się czasem i lepsze towarzystwo, a tym razem było kilka osób dystyngowanych naprawdę. Dla Nasty pocztarki sezon letni w Spasie bywał porą złotego żniwa; biednej kobiecie, przynoszącej upragnioną pocztę, dostawały się gęsto miedziaki, a niekiedy i biała moneta wpadła do czarnej, chudej dłoni „fundatorki“. Znała też wszystkich, ale między wszystkimi najbardziej jej imponowała jedna pani, a najbardziej zaintrygował jeden młody pan.
Ta pani, to była hrabina, prawdziwa, rzetelna hrabina, co chodziła zawsze z laską o złotej gałce i z „popielatą panną.“ Żętycy nie piła i pewnie jej pić nie potrzebowała, bo była rumiana i czerstwa, jak samo zdrowie. Cały Spas z najwyższą swą hierarchią społeczną, t. j. panem Krzepelą, panią Krzepelową i pannami Krzepelankami, dumny był, że wśród swoich czarnych świerków posiadał hrabinę, królowę sezonu i illustracyę kurlisty. Hrabina była bardzo niska i otyła, powiedziećby można cała okrąglutka, ale biegała jak tłusta przepiórka po całym Spasie, a zawsze z trzciną o złotej gałce w białej i pulchnej dłoni. Miała na skroniach bujne pukle włosów, białe i puszyste jak gołębie, twarz bardzo rumianą i czarne jak węgle, bystre i uś-