kobiety, oswobodzony z wszystkiego, co w nim mogło być przypadkowem uchybieniem przeciw pięknu, wyidealizowany, podniesiony do apoteozy bardziej imaginacyą poety i kochanka, niż religijnem natchnieniem, i dlatego nie wolny od resztek ziemskości. Ale że każdy zachwyt, choćby tylko ziemskich początków, dlatego właśnie, że jest uniesieniem serca i duszy, zdobywa się na jakąś mistyczną transfiguracyę wrażeń i wspomnień materyalnych, więc Madonna Zygmunta, jakkolwiek pozostało w niej tyle nieprzetrawionej czcią religijną wspomnień modelu, miała zawsze dosyć światłości i ducha, dosyć dostojnego spokoju i pogody, aby pozostać dziełem pietyzmu, natchnionem tęsknotami niepospolitego serca. Widz zwykły, dla którego obraz jest źródłem wrażeń a nie refleksyj, musiał się koniecznie zachwycić tem płótnem pełnem sielskiego wdzięku i światła, które płynęło do oka z błękitu nieba, z refleksów nad lasami, ze złotego łanu zboża i z samego oblicza Madonny.