Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

pod naciskiem zdecydowała się na budowę nowej cerkwi, w miarę jak roboty postępowały, zapalała się coraz bardziej do dzieła, a obudzona ambicya lokalna podniecała ją do ofiarności, o której przed rokiem pewnie aniby sobie była mówić dała. Cerkiew już jest, tak samo ładna, a może jeszcze i ładniejsza, niż ta, co była drukowana — ale to połowa dopiero dzieła. Z dawnej spalonej cerkwi prawie żaden sprzęt nie ocalał; potrzeba było wszystko sprawiać na nowo.
Komitet cerkiewny opuścił ręce na myśl tak wielkich kosztów; uchwalono jednak udać się z pokorną supliką do starego cesarza w Pradze, który tak hojnie wspiera ubogie świątynie Pańskie. Suplika odniosła dobry skutek; cesarz Ferdynand przysłał na ręce samborskiego cyrkułu dwieście złotych. Było już czem rozpocząć, a co najważniejsza, przybyła otucha, która dobrze podziałała na ofiarność gminy i najzamożniejszych jej członków, bo dać to ciężko, dodać zawsze łatwiej. Ten ofiarował się fundować ołtarz, ów jeden dzwon, trzeci światło, ale że to było wszystko ustnie i mogło być odwołane, więc uchwalono oznaczyć dzień, i zaprosić księdza parocha z Terszowa, aby na uroczystem posiedzeniu „każdy się na to podpisał.“ Przedtem już jednak, zaraz po otrzymaniu monar-