słał laboranta do rozpędzenia admirującej rzeszy. Eskulap z różową łysiną jak kolano i z kosmatą brodą, i skręcony w sztuczny węzeł niebieski wąż żółto plamisty, z czerwoną strzałą zamiast języka, wywoływał szmer podziwu, a nawet sam urlopnik Pyłypko, który w Busowiskach reprezentował ducha opozycyi i bezwzględnej krytyki, nie mógł nie przyznać, że to jest „fajne malowanie“.
Szumina leżała o całą milę dalej i już tylko sam komitet artystyczny poszedł oglądać drugie arcydzieło Kurzańskiego, „przypowieść o ziarnku gorczycznem“. Soroka wiedział co mówi, kiedy zapewniał, że „japoteczny szyld“ pewnie ładna rzecz, ale to tylko drobnostka, zwyczajne świeckie malowanie, tak sobie dla rozmachania pędzla; za to, kto nie widział „gorczycznego ziarnka“, ten nic nie widział. Na tym obrazie wymalowany był Chrystus, któremu z ust wyrastało drzewo zielone z dwunastoma gałęziami, a na gałęziach tych siedziało dwunastu apostołów, u spodu zaś kilka figur, wyobrażających rzeszę ludu, spoglądało w górę na drzewo i na bardzo niewygodnie umieszczonych apostołów, jakby czekając, który z nich pierwszy spadnie. Głowy apostołów były duże jak dynie a rumiane jak jabłka, miały aureole z gummiguty, jakby żółte kaptury, i zdawały się być osadzone
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.