Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

inny zafunduje, i na to tylko się podpisze, a na więcej nie może.
Znowu nastąpiła niemiła przerwa i byłoby może przyszło do zamknięcia sesyi, gdy naraz z pomiędzy tłumu wysunęła się Nasta pocztarka, i bardzo nieśmiało, z pokorą, ale i z światłem wielkiego szczęścia na chudej twarzy, zbliżyła się do komisyi. Pocałowała rękę księdza, pochyliła się do nóg p. Krzepeli, oddała pokłon wójtowi, djakowi i wszystkim członkom cerkiewnego komitetu, a potem rzekła:
— Chciałabym podpisać.
Przebiegł szmer zgromadzenie i na twarzach pojawił się uśmiech na pół szyderczy, na pół ciekawy, jakby teraz coś bardzo zabawnego nastąpić miało. Nasta nie widziała tych uśmiechów gromady, ale i bez tego ciężko jej było, i kto wie, czy nie byłaby uciekła przed szeroko i złośliwie uśmiechniętą twarzą djaka Soroki i surowym, pytającym wzrokiem wójta Senyszyna, gdyby ksiądz Tarczanin nie był jej poratował dobrem spojrzeniem i nie przemówił do niej łagodnie:
— A cóż wy chcecie podpisać, dobra niewiasto?
— Ołtarz.
Ksiądz terszowski przechylił się ku Naście,