Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

lepiej będzie, aby ją zawiesić w dzwonnicy, bo to, rzetelnie mówiąc, dzwon będzie duży, a nie żadna sygnaturka. Zabereżny, z miną człowieka lubiącego ścisłość i dokładność, zapytał Soroki rezolutnie, na co go podpisał i czy nie stało się jakie bałamuctwo? a gdy Soroka odczytał dwie świece woskowe, Zabereżny na to: Ba, a ołtarz, toście opuścili? I uszczypnął palcami uroczyście kitę gęsiego pióra w sam czubek, na znak, że się podpisuje na cały ołtarz. Pokazało się teraz, że i ten i ów, miał jeszcze coś ofiarować, a ksiądz Tarczanin, wsiadając po ukończonej sesyi na swój wózek, miał wielkie ukontentowanie na twarzy.
Nie przeczuwał pewnie, że ofiara Nasty, która go tak rozrzewniła i tak błogi wywarła skutek na wiernych, będzie powodem wielkiej burzy w Busowiskach, i że drzemiące dusze włościan zakłóci uczuciem fanatyzmu, tak, jak nie przeczuwała Nasta, że tę jasną chwilę okupić będzie musiała wielką goryczą serca, bolesnem uczuciem niepojętej krzywdy.
Ale Nasta, powróciwszy do chaty nad potokiem, jeśli co czuła, to głód straszliwy. W ekstazie dzisiejszego dnia nie pamiętała o jedzeniu — teraz rzuciła się na garnek żuru stojący na wygasłem ognisku, i z żarłocznością zwierzęcia zaczęła