Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

go wypróżniać. Nareszcie nasycona wyszła przed chatę i położyła się na przyzbie w świetle zachodzącego słońca. Wyciągnęła jakby kurczowo stopy czarne, opuchłe i poranione, westchnęła ciężko i w tej chwili głośno zaczęła chrapać.
Tak skończyła dzień najszczęśliwszy, dzień tryumfalny swego życia, Nasta fundatorka, nad którą radowali się anieli.