czysta mołodycia! Ot i malowanka jest i wyszywka jest! Hi, hi...
— A co w tem złego? — zapytała Tekla rezolutnie.
— Co w tem złego? — krzyknął Kurzański, załamując ręce ze zgrozą. — To sobie obstalujcie jeszcze Chrystusa Spasytela w kożuchu chłopskim i z siekierą! Co w tem złego? Kurzański jeszcze takiej głupiej baby nie widział!
— A ja już niejednego głupiego malarza widziała! — zawołała teraz Tekla, nie hamując się w gniewie, a gniew ten dał jej prawdziwy zapał i uczynił nad wszelkie spodziewanie wymowną. Zbliżywszy się jeszcze bardziej do malarza i giestykulując żywo, tak, że Kurzański cofać się musiał, poprostu utopiła go całego w swojej nawalnej swadzie, płynącej jak potok wezbrany. Kurzański niech swoją mądrość schowa dla siebie, a ona co wie, to wie. Niech Kurzański maluje, a nie gada, bo takiego obrazu Matki Boskiej nie przegada, a ona, to jest Tekla, także przegadać się nie da. Alboż to grzech i wstyd jest, że Matka Boska ma koszulę z naszywkami i malowankę? Matka Boska jest królową niebieską i może się tak ubierać, jak się jej podoba, a Kurzańskiemu zasię! Ona widziała w Samborze cesarza, a on
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.