w gorącej kąpieli. Ochłonąwszy, chciał teraz odpowiedzieć, ale przeszkodził mu krzykliwy chór bab, które uniesione przemową Tekli, wszystkie odrazu poczęły jej przyznawać racyę. Wójt Senyszyn począł się już zastanawiać, czy nie wypada mu z urzędowego stanowiska interweniować przeciw babskiej demonstracyi, tak nieprzyjaznej twórcy „Gorczycznego Ziarnka“, które on sam oglądał i podziwiał, kiedy zaszedł niespodziewany epizod. Oto pojawił się w cerkwi Kłymaszko, który przyjechał właśnie, aby zarządzić jeszcze niektóre końcowe roboty i ostatecznie skontrolować całość, wykonaną według jego planu przez zięcia.
— Ot jest Kłymaszko! Niech sam Kłymaszko rozsądzi! — zawołał uradowany Soroka, pewny, że Kurzańskiemu przybywa sukurs rozstrzygający.
Kłymaszko zoryentowany, o co idzie, przystąpił do ołtarza i począł się przypatrywać uważnie obrazowi. W miarę, jak patrzał, twarz jego, już z natury jakby dobrodusznie i figlarnie uśmiechnięta, poczęła się uśmiechać jeszcze bardziej, coraz dobroduszniej i coraz figlarniej, a powiekami przytem mrugał ciągle. Kurzański wytłómaczył na swoją korzyść ten ciągły uśmiech, i zrzekając się repliki na przemówienie Tekli zagadnął:
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.