wał, aby cały komitet udał się po radę do Ojca Mitrofana z ławrowskiego klasztoru. Ojciec Mitrofan, to prawie święta osoba, bogobojny czerniec, a przytem sam malarz sławny, co może jakich sto „płaszczennic“ wymalował i rozdarował rozmaitym cerkwiom. Tylko on jeden może rozsądzić sprawę bez apelacyi. Sam ksiądz tu nie wystarczy jeszcze, bo nie malarz; sam malarz nie wystarczy, bo nie ksiądz — trzeba, aby był ksiądz i malarz w jednej osobie, a taką osobą jest właśnie Ojciec Mitrofan. Argument był bardzo przekonywający, i uchwalono w najbliższą niedzielę udać się do Ławrowa, do Ojca Mitrofana. Obrazu z sobą wziąć nie było można, bo byłby wielki krzyk przed czasem, ale Kurzański zapewniał, że on cały obraz tak „opowie“ Ojcu Mitrofanowi, że go będzie widział przed sobą.
Ojciec Mitrofan był już wielki starzec, a ludzie wierzyli, że dawno mu sto lat minęło, bo podeszli już dobrze gospodarze od kilkudziesięciu lat pamiętali go czerńcem w Ławrowie, a już wówczas był siwy. Słynął z bogobojności i ascetyzmu, wielce przez lud okoliczny czczony a nawet kochany. Teraz już był wiekiem złamany i słaby jak dziecko: nie wychodził już prawie nigdy z celi, nie malował już także. Gospodarze Busowiscy zastali go w du-
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.