było bluźnierstwem, ale przejmował głębokim lękiem serca widzów. Patrząc na obrazy pędzla Ojca Mitrofana, których wiele znajdowało się w okolicy, prawie wyłącznie w formie tak zwanych „płaszczennic“, przypominała się owa czarna, nad wyraz groźna i chmurna twarz Chrystusa w Nowogrodzie, pod którą stoi napis: „Patrz, człowieku, jako Bóg twój strasznym jest Bogiem!“
Chłopom busowiskim nie potrzeba już chyba było rozmowy z O. Mitrofanem; sam widok jego celi wystarczał, aby ich przekonać, że obraz Matki Boskiej, ofiarowany przez Nastę, nie jest taki, jaki być powinien, że nie jest świętym ikonem, jakto słusznie przestrzegali Soroka i Kurzański. Tu była taka moc obrazów świętych, a żadnego nie było między niemi, któryby choć trochę był podobny do tamtego. Wszystkie były posępne, wszystkie przejmowały trwogą i odpychały groźnie wzrok ludzki; zdawały się wymagać, aby spozierać na nie ukradkiem, bardzo pokornie i przelotnie, i zaraz potem spuszczać oczy i bić czołem pokłon po pokłonie. A na tamten można było patrzeć dowoli, i oko nic się nie bało, a jasny był i przejrzysty, jakby to nie było płótno, tylko okno otwarte na góry, lasy, łany i dalekie sine niebo. Widocznie nie byłto rzetelny ikon.
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.