lować miało ów mizerny tak zwany „autrament cudzoziemski“, tę jedyną garstkę regularnych wojsk Rzeczypospolitej, zalanych cudzoziemcami i awanturnikami. Trzecie, Zapatan, wzięło sobie za temat ów rys na pół mistyczny, na pół szalbierski, który był tak charakterystycznem piętnem czasów St. Germaina, Cagliostra, Casanovy i t. p., a który w Polsce miał nietylko cudzoziemskich, ale i swojskich przedstawicieli.
Owóż jedno z tych opowiadań Narwoya miała sobie wziąć za temat rozbójnictwo kresowe, tę sromotną plagę słabego i nierządnego państwa, rozbójnictwo ustawiczne, zorganizowane, krwawe i dokuczliwe, z głowami hydry, co odrastały ciągle na nowo pod szablą tej szczupłej garstki regularnego wojska, która miała strzedz bezpieczeństwa pasm granicznych. Ale przedmiot ten po pewnej rozwadze nie wydał mi się stosownym do formy opowiadania. Pan Narwoy opowiadał rzeczy, quorum pars magna fuit, a opowiadał je naśladowanym językiem owego czasu. Treść takiego opowiadania odnosić się musi prawie
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/10
Ta strona została przepisana.
— 6 —