Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/126

Ta strona została przepisana.
— 122 —

— Natychmiast skończę. Jeden warunek tylko...
— Czegoż jeszcze żądasz?
— Żądam oficerskiego i szlacheckiego słowa.
— Na co?
— Żądam go jako rękojmi, że to, co pan ujrzysz, zostanie tajemnicą, że słówka nikomu nie powiesz o tem, coś tu widział!
— Niech i tak będzie — odparł niecierpliwie Fogelwander.
— Być może, że i teraz jeszcze nie przyjdzie między nami do ugody; w takim razie dajesz mi pan paro] oficerski, że o wszystkiem zamilczysz?
— Daję.
Szachin zbliżył się na palcach do ściany przeciwnej i dał znak Fogelwandrowi, aby cicho przystąpił.
Fogelwander stanął przy Szachinie.
— Obacz pan tedy! — szepnął handlarz dusz.
I pocisnął ukrytą sprężynę w ścianie... Maskowane drzwi otwarły się przed Fogelwandrem.
Szachin popchnął go z lekka naprzód,