— Czemu mnie o to pytasz?
— Z prostej przyczyny — odparł na pozór najobojętniej w świecie Fogelwander — mam podejrzenie, że ten wasz wielki Aron musi być łotrem zawołanym... Mamy we Lwowie poszlaki, że przedaje proch konfederatom. Gdybym tu był, przecieżbym go schwytał kiedy na uczynku! Ale to między nami, bracie, ani słówka nikomu!
I Fogelwander ruszył w podróż.
Wracając do Lwowa, Fogelwander przez całą drogę zatopiony był w głębokiem zamyśleniu. Rozważył całą przygodę tajemniczą, w którą wplątał się tak niespodziewanie. Najrozmaitsze myśli i wątpliwości przebiegały mu przez głowę... Zawarł układ z Szachinem, czy miał go dokonać?... Dał przyrzeczenie, miałże go dotrzymać?... Czy postąpił sobie szlachetnie, wchodząc w podobne ugody z nikczemnym handlarzem dusz? Czy ma wydać tajemniczego watażkę? Czy usprawiedliwić zdoła krok podobny przed swojem sercem, sumieniem i honorem?...
Takie i tym podobne pytania cisnęły
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/142
Ta strona została przepisana.
— 138 —