submituję. Pozdrawiam Clę, szanowny kapralu kamradzie.
Fogelwander przeczytawszy ten list nie mógł się wstrzymać od uśmiechu.
— Poczciwy, wierny Porwisz! — rzekł sam do siebie, a potem zwracając się — do kaprala, dodał: — To list do ciebie, ale nie potrzeba już tego wszystkiego, o co cię Porwisz prosi. Pójdę go sam odwiedzić w lazarecie.
Odwach znajdował się w ratuszu, Fogelwander chcąc natychmiast odwiedzić biednego Porwisza, którego szczerze lubił, udał się ulicą Ruską ku szpitalowi. Minął bramę Bosacką, która zamykała tę ulicę, i wszedł na wały.
Dzień dopiero świtać począł. Szary mrok nocny łamał się jeszcze z różowym blaskiem porannej zorzy, słońce nie wytoczyło jeszcze swego ognistego rydwanu na stropy Wschodu. Spokój i cisza niemal nocna panowała wszędzie tu i