nym uniformie majorskim, drugi ubrany był po francusku z wielką przesadą i elegancyą. Mężczyzna w uniformie był to major wojska polskiego, ale od tak zwanego słomianego lub pustego regimentu, t. j. bez żadnej służby czynnej i bez żadnego żołdu, tylko z prawem noszenia uniformu.
Był to Włoch, nazwiskiem Sabi, awanturnik i gracz hazardowy, który bawił teraz w Polsce, aby opatrzyć się trochę w złoto, a potem włóczyć się po wszystkich stolicach europejskich i zakładać tam jaskinie szulerskie. Drugi mężczyzna był wysoki, barczysty, jak Herkules zbudowany, z twarzą ciemnośniadą, z oczyma niespokojnemi i przenikliwemi, które od razu budziły obawę i nieufność.
— Fogelwander! — zawołał Sabi, zatrzymując naszego oficera — gdzieżeś ty bywał tak długo? Poczekaj, przedstawię ci kogoś, z kim ci znajomość z pewnością będzie bardzo pożądana Monsieur le chevalier de Seingalt.... — dodał biorąc za ramię swego wysokiego towarzysza.
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/178
Ta strona została przepisana.
— 174 —