Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/187

Ta strona została przepisana.
— 183 —

— poddawał Fogelwander, chcąc gadatliwość Włocha sprowadzić na temat, który go tak mocno zajmował.
— Otóż w Hadze — ciągnął awanturnik — udało mi się, raz za pomocą figur i piramid z cyfr kabalistycznych dać kilka trafnych odpowiedzi, które sprawdziwszy się, zrobiły mnie wielkim adeptem i czarodziejem w oczach bogatych hollenderskich bałwanów. Zdarzyło się, tedy, że przybył do Hagi agent francuzki, który miał traktować o znaczną pożyczkę, dla swego dworu. Mój znajomy bankier zajął się, bardzo tym interesem i chciał w nim wziąć bardzo znaczny udział wspólnie z pewnym wielce bogatym Grekiem, kupcem i bankierem na Multanach...
— I ten Grek to był ten sam, co się, teraz w Warszawie rzucił panu w ramiona? — przerwał Fogelwander.
Cospetto! Domyślny z pana słuchacz — odparł z ironicznym przekąsem awanturnik, nie kontent że mu przerywają. Owóż mój bankier, mając niezmiernie wysokie wyobrażenie o mojej sztuce kabalistycznej, prosił mnie, abym