zapytał mego tajemniczego geniusza, czy interes z pożyczką będzie zyskowny. Był przy tem i ów Grek bogaty. Tymczasem ja, moi panowie, przez stosunki moje z kardynałem de Bernis, wiedziałem, że owemu agentowi odebrano pełnomocnictwo od zaciągania pożyczki, gdyż już po wysłaniu go do Hagi przekonano się, że wiedziałem, iż jest niebezpiecznym oszustem, i że lada dzieli miał się pojawić w Hadze kuryer francuzki z prośbą o wydanie szalbierza. Wiedząc to, mogłem śmiało wróżyć. Popisałem rozmaite znaki kalbalistyczne, postawiłem dowolne cyfry w piramidy, liczyłem, kombinowałem, mutowałem zawzięcie, i obwieściłem w końcu z uroczystą miną wyrocznię: „Nie kończcie interesu dzisiaj, bo poniesiecie olbrzymie straty. Cierpliwości przez dni kilka.“ Wystawcie sobie, moi panowie, na drugi dzień agent, przeczuwając coś złego, ucieka, na trzeci dzień przybywa kuryer francuzki z prośbą o jego wydanie, na czwarty dzień przychodzi do mnie bankier z Greczynem, i z wyrazami czci i podziwu dziękują mi za magiczną przestrogę.
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/188
Ta strona została przepisana.
— 184 —