gły stratę pieniężną. Piekna Fanaryotka, która od pierwszej chwili stała się królową jego żywej wyobraźni, a może i serca, zasłoniła mu swą uroczą postacią przyszłość smutną.
Przejmowało to szczególną radością Fogelwandra, że imaginacya jego nie łudziła się, wyobrażając mu to tajemnicze, cudowne dziewczę, jako ofiarę zbrodni, jako nieszczęsną istotę, wyrwaną z łona rodziny. Szczegóły Seingalta, tak dziwnym przypadkiem potwierdzające te domysły, podniecały jeszcze bardziej, jeżeli to być mogło, zajęcie młodego oficera.
Wracając do domu, nie wypuszczał z rąk miniaturki, lecz wpatrywał się w urocze rysy Fanaryotki z uczuciem dziwnej rozkoszy. Ale z po za tej ślicznej główki, strojnej czarem wyjątkowej piękności, wychylała się w myśli Fogelwandra wstrętna i dzika twarz opryszka, który według warunku Szachina miał być kluczem do tego skarbu.
Fogelwander przypomniał sobie pod wpływem tego zespolenia myśli wczorajszą wizytę Bambera, który go upewnił, że Trokim nie znajduje się już w nie-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/196
Ta strona została przepisana.
— 192 —