kim! Ale drzwi zamknąć trzeba....
Fogelwander usłuchał prośby i zasunął rygiel.
— Co mi masz powiedzieć, Trokim? — rzekł. — Mów śmiało, ja mam serce, ja także człowiek, nie zdradzę cię, a co będę mógł, to zrobię.
— Ja się nie boję już teraz waszej zdrady — mówił Trokim — mnie już teraz na jedno wychodzi. Prędzej ja umrę, niż na nogi wstanę, a jak umrę, tak i co wy mi zrobicie?....
— Nie umrzesz, Trokim, doktor mówił, że zdrów będziesz...
— Ot co tam doktor! Doktor swoje, a Bóg swoje. Jak nie umrę to nie przez doktora, ale przez Świętego, Onufrego cudotwórcę. A jak nie umrę, to i co mi gorszego będzie, niż mi było? Usłuchacie, to dobrze, a jak nie, to i cóż poradzić?...
Rzekłszy to Trokim dobył sił wszelkich, które mimo osłabienia pozostały jeszcze w jego herkulicznych muskułach, dźwignął się i usiadł.
— Trokim, nie podnoś się — przestrzegał oficer — to ci zaszkodzić może.
— Ot co ma szkodzić. Mnie już raz
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/200
Ta strona została przepisana.
— 196 —