Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/230

Ta strona została przepisana.
— 226 —

Londynie, Paryżu, Amsterdamie i na Wschodzie, ale wierz mi, rzadko kiedy podobna sztuka pojawia się w handlu. Najniezawodniej jest prawdziwy! Co mu dodaje nadzwyczajnej wartości, to ów prześliczny różowy przebłysk. Brylanty różowe niesłychanie są rzadkie w takiej wielkości, jeden tylko zdarzyło mi się widzieć przed laty kilkunastu w Semlinie. Pochodził ze skarbca Nadir-Szacha...
— Jak wysoko go cenisz, panie Amsztel? — zapytał Fogelwander.
Dokładnie ci nie mogę powiedzieć zaraz, panie rotmistrzu — mówił Amsztel! — musisz wiedzieć, że haniebnie jest szlifowany. Jakiś partacz miał go pod ręką! Potrzeba go wyjąć i posłać do Londynu, aby go tam szlifowano powtórnie. Dopiero wtedy cały jego przepych i cała barwa zajaśnieje w pełnym blasku. Nie mogę wiedzieć jak wielka jest culasse; mniemam wszakże, że waży 15 karatów. Przypuśćmy, że przy ponownem szlifowaniu 3 karaty mu ubędą — to wart zawsze najmniej 50,000 złotych.
— Pięćdziesiąt tysięcy złotych! — zawołał prawie z przestrachem Fogelwander.