— Tak jest pięćdziesiąt tysięcy złotych, czyli około ośmiu tysięcy talarów, czyli około dwóch tysięcy pięciuset dukatów. Nota bene przypuszczam w obliczeniu, ze culasse tak jest duża jak cały pawilon, a przypuszczać mogę, bo to kowal jakiś i szlifował i oprawiał. Czy pozwolisz go wyjąć rotmistrzu?
— Nie, panie Amsztel, chciałbym, aby tak pozostał jak jest, bo, powtarzam, to nie moja własność.
— W jakim celu go ci powierzono?
— W dość smutnym i drażliwym... Ma pójść w zastaw. Chodzi o małą sumę, o sto dukatów.
— Dwudziesta część wartości! — zawołał Amsztel — co za sens powierzać za tak drobną sumę taki klejnot kosztowny! Komuż ty go będziesz mógł dać w zastaw, panie rotmistrzu? Gdzie znajdziesz takiego rzetelnego kupca, coby ci dawał rękojmię, że ujrzysz napowrót swój kamień, że ci go nie zamienią na lichszy?
— Dam go panu... — rzekł krótko Fogelwander.
— Na tak mały zastaw nie przyjmę.
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/231
Ta strona została przepisana.
— 227 —