dyńskie, w których dowodził Fogelwander.
Atak był szalony i natarczywy. W pełnym pędzie rzuciła się jazda Barska pod wały, zsiadła z koni i darła się na mury....
Fogelwander dopiero wśród walki odzyskał rozwagę i spokój. Jakby się odrodził wśród zgiełku i wrzawy bojowej; gorączkowa niecierpliwość opuściła go; z fantasty i burzliwego wartogłowa stał się dzielnym oficerem, który czuł, że sprawa, której służy, i honor, który jedynym był dziś jego skarbem, wkładają na niego ważne obowiązki.
Przy działach miał tylko kilku artylerzystów i jednego sztucjunkra; obsługa była więc niedostateczna i z przerażeniem widział, że strzały nie szkodzą szturmującym. Ośmieleni tem Konfederaci rzucili się szybkim pędem ku samym wałom, a było ich w tem miejscu do tysiąca....
Fogelwander przypuścił Konfederatów jak najbliżej. a gdy u stóp wałów błysnęły ich szable, i wszyscy pewni tryumfu, wdzierali się na szańce, wówczas na komendę dragonia obsypała ich
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/248
Ta strona została przepisana.
— 244 —